Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
KUP TERAZ
Miło Cię widzieć, Droga Wędrowczyni, Drogi Wędrowcze. Mniemam, po Twej posturze, iż męczy Twą duszę pochodzenie wszelkiego żywota? Rozbudza żar Twej ciekawości początek świata, jaki znamy? Rozsiądź się zatem wygodnie i naciesz się wiedzą, którą Ci przekażę.
Zważ jednakowoż, iż jest ona na tyle pradawna, iż trudno orzec, cóż jest prawdą, a co jeno mitem...
Na początku był Praocean. Jego wody były niezmierzone, a gdzie okiem sięgnąć, tam roztaczał się ten sam, monotonny pejzaż. Piękny w swym majestacie, lecz jakże męczący i przytłaczający. Praocean nie był tymi morzami, tymi oceanami, tymi wodami, które znamy dzisiaj. Był spokojny, poruszał się wokół swej własnej osi powoli, leniwie wręcz. Jego powierzchni nie naruszała choćby najmniejsza zmarszczka.
Za wyjątkiem pojedynczych oczek, które powstawały, kiedy pradawne bóstwo zanurzało wiosła w wodzie, co i rusz nadając tempa swej drewnianej łodzi.
Perun podróżował samotnie. Rzec by można, iż od eonów, acz czas, jakim go dzisiaj znamy, wówczas nie istniał. Nie znał jadła ni poidła, nie potrzebował odpoczynku. Wiosłował bez końca, raz szybciej, raz wolniej, raz mocniej, raz słabiej. Był jedyną istotą, która istniała na świecie, którą nie ograniczał żaden inny byt.
Tym, co Pierwszemu Bóstwu doskwierało, była samotność.
Pewnego razu Perun odłożył wiosła i westchnął głęboko. Rozglądał się obojętnym, znudzonym spojrzeniem, jak czynił to już tysiące razy. Spojrzał w oceaniczną toń, ciekaw, cóż to kryje się na dnie. Wpatrywał się w wodne zwierciadło i już był gotów odwrócić wzrok, kiedy ujrzał ruch. Ruch, który z całą pewnością nie był jeno zmarszczką na tafli Praoceanu. Pierwszy Bóg pochylił się mocniej, to samo zaś uczyniła istota. Perun westchnął, ta zaś uczyniła to samo. Przekonany, iż ruch, który dostrzegł, był jeno odbiciem, zasiadł ponownie w łódce i pochwycił wiosła, rzucając ostatnie spojrzenie na Praocean.
Odbicie pozostało nieruchome, wpatrując się w Peruna z fascynacją.
Zdziwiony Bóg wychylił się ponownie. Im więcej czasu wpatrywał się w swe domniemane odbicie, tym więcej różnic dostrzegał. Zauważył w końcu, iż to przemawia do niego, lecz dźwięk odbijał się od tafli wody i powracał w oceaniczne tonie. Władca Gromu bez wahania wyciągnął dłoń i pochwycił swego sobowtóra, po czym wciągnął go na łódkę.
Zasiedli naprzeciwko siebie. Istota przed Perunem była do niego podobna, ale w jej spojrzeniu brakowało pradawnego echa, była też jakby wątlejsza. Wpatrywali się sobie w milczeniu, by nagle równocześnie zalać siebie nawzajem falą pytań.
Kim jesteś? Cóż tu robisz? Jakie jest twe przeznaczenie?
Perun szybko odkrył, iż siedząca przed nim istota powstała z jego odbicia, z jego przemożnej samotności. Dwójka bogów pogrążyła się w dyskusji, pełnej wpierw wątpliwości, później zaś śmiechów i radości. Władca Gromu położył mocarną dłoń na ramieniu towarzysza i rzekł mu:
– Nadaję ci oto imię Weles. Będziesz pierwszym na tym świecie zaraz po mnie!
Nowonarodzony bóg uśmiechnął się szeroko i przyjął swe miano. Rozprawiali długo, aż znużony Weles nie usnął. Perun zaś długo rozmyślał nad tym, co odkrył. Uznał w swej mądrości, iż świat należy zapełnić. Kiedy więc jego towarzysz się zbudził, przywitał go, po czym przemówił:
– Powiadam ci, Welesie, iż stworzymy świat z dna oceanicznego. Udaj się tam przeto, powiedz ziemi, iż bierzesz je w me imię, a następnie powróć do mnie.
Młody bóg uczynił tak, jak usłyszał. Kiedy jednak znalazł się tuż przy dnie Praoceanu, serce pochwyciła mu zazdrość. "Czemuż to mam podjąć ziemię w imię Peruna, kiedy to ja wykonałem cały trud?" Z tą myślą, pochwycił garść piachu z dna mówiąc, iż bierze go w swe własne imię. Ledwo jednak wypłynął, odkrył, iż cały piach wypłynął mu przez palce.
Perun zapytał, czy uczynił tak, jak mu nakazano, na co Weles skłamał i przytaknął. Zobowiązał się jednak naprawić swój błąd i zanurkował ponownie. Powziął kolejny raz ziemię w swe imię i ponownie, wypłynął z niczym. Obawiając się, iż towarzysz wykryje jego podstęp, kiedy za trzecim razem dotarł do oceanicznego dna, zakrzyknął, iż bierze piach w imię Perunowe. Pochwycił jednak parę ziarenek w usta, wraz z nimi zaś błękitny klejnot. Wypłynął na powierzchnię i przekazał piach Perunowi.
Gromowładny pochwycił ziemię i rzucił nią na powierzchnię Praoceanu, zaklinając na swe imię. Tak oto powstał pierwszy ląd, do którego dwójka bogów przybiła łódką. Początkowo stąpali po wyspie niepewnie, obawiając się, iż ta może w każdej chwili zatonąć, lecz tak się nie stało. Zadowolon ze swego dzieła, Perun położył się na ziemi. Po raz pierwszy w życiu poczuł zmęczenie i nie wiedząc nawet kiedy, zmorzył go sen.
Kiedy Gromowładny spał, Weles siedział na brzegu i obserwował Praocean. Rozmyślał, czemu to też ziemia usłuchała Peruna, jego zaś zignorowała. Im dłużej zaś tak rozmyślał, tym większa budziła się w nim zazdrość, ale i złość. Zirytowany, spojrzał na swego stworzyciela. Ułożył dłonie na jego mocarnym ciele, po czym przetoczył go na brzeg, gotów wrzucić go w wodne otchłanie.
Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy niespodziewanie pod ciałem Perunowym pojawił się nowy ląd.
Weles jednakowoż nie zrezygnował. Przetoczył ciało na drugą stronę, ale i tam ukazał się ląd. Gdzieby Weles nie spróbował strącić swego stwórcę, tak tam pojawiała się nowa ziemia. Na północy, południu, wschodzie i zachodzie. Tak oto początkowo mała wyspa rozrastała się do niebotycznych rozmiarów.
Wtem Weles zaklął paskudnie. Uniesiony gniewem, wezwał wodę, by ta go usłuchała. Ta uniosła się, gotowa pochłonąć w swe otchłanie Peruna, lecz ten w tym momencie się zbudził. Ujrzał, cóż to działo się podczas jego snu i uniósł się w niebiosa. Piorun zstąpił z niebios i przybrał postać młota w dłoni boga, ten zaś zagrzmiał:
– Czemuż to mnie zdradziłeś, Welesie?
Ten jednakże zakrzyknął buńczucznie:
– Ziemię tę ja wydobyłem z dna oceanicznego, mnie więc się należy nad nią władza!
Nie mogąc dojść do porozumienia, dwójka pierwszych bogów rozpoczęła okrutną walkę. Chociaż Weles był potężny, tak nie mógł się równać z siłą Peruna. Gromowładny uderzył swego przeciwnika piorunem, ten zaś upadł i krzyknął, wypluwając z ust piasek. Tam, gdzie upadł, powstawały pierwsze wzgórza, góry, między nimi zaś doliny oraz kotliny. I kiedy Perun miał zadać ostatni czas, wraz z ostatnim kaszlnięciem, z ust drugiego boga wypadł kryształ.
W desperacji, Weles pochwycił klejnot i uniósł go, by uchronić się przed młotem. Uderzenie rozdzieliło go na pół. Młodszy z bogów pochwycił jeden fragment i zaklinając go w swe imię, rzucił w Peruna. W locie ten przemienił się w pierwszego ze smoków, który rzucił się na Gromowładnego. Ten dał się zaskoczyć, a ostre pazury i kły rozorały jego pierś i ramiona.
Gorąca krew pierwotnego bóstwa spadła na pozostałą połowę kryształu. Z ich połączenia powstał pierwszy żmij, który bez wahania rzucił się na pomoc swemu stwórcy. Kiedy dwa pierwotne stworzenia starły się z potęgą ognia i wody, powstały pierwsze chmury, z nich zaś – spadł pierwszy deszcz, karmiąc głodną ziemię.
W czasie, kiedy Perun walczył ze smokiem, Weles zdołał odzyskać siły. Powstał, pełen furii i urażonej dumy, po czym rzucił się na Gromowładnego. Bogowie starli się ponownie, tym razem jednakowoż ich pojedynek był dalece bardziej wyrównany, a przez to i zażarty.
Wpierw Perun pochwycił Welesa za brodę i zmusił go, by ten się przed nim ukorzył. Z wyrwanych włosów, u ich stóp, powstały korzenie pierwszego drzewa. Weles jednakże nie poddał się. Uderzył w jedną ran Peruna, a gdy ten z bólu osunął się na ziemię, złapał go za włosy i rzucił w niebiosa, chcąc go wysłać z dala od ziemi. Z pojedynczych kosmków splotły się w powietrzu gałęzie pierwszego drzewa.
Gromowładnego uratował żmij, który pochwycił swego pana, by następnie posłać go ponownie nad ląd. Ten uderzył ponownie z potęgą błyskawic i tym samym zakończył pojedynek. Nie był jednak w stanie, jak odkrył, zakończyć żywota swego adwersarza. Miast tego, oplótł go korzeniami, który rozrosły się do tego czasu do niebotycznych rozmiarów. Pochwycił je, by następnie spleść z gałęziami, unoszącymi się w powietrzu.
– Oto obejmuję Niebiosa w me władanie – oznajmił donośnie. – Tobie zaś, Welesie, przypadnie w udziale Świat Podziemny. Łączyć je zaś będzie to drzewo, które nazwę Drzewem Życia.
Oto, Wędrowczyni, Wędrowcze, historia, jak powstał nasz świat. Wiem, wiem, masz jeszcze wiele pytań. Cóż się stało ze smokiem i żmijem? Skąd wzięło się Słońce i Księżyc? Kiedy to narodzili się ludzie? Spokojnie. Niedługo poznasz odpowiedzi na wszystkie swe pytania...
Nie ma w mitologii słowiańskiej jednego, "słusznego" opisu stworzenia świata. Motyw Pierwotnego Boga, który tworzy świat z ziemi skrytej na dna oceanu bądź morza jest w mitologiach indoeuropejskich dosyć popularny. "Mit wyłowienia" traktuje o współpracy dwóch, pozornie przeciwstawnych sił – "dobrego" Boga i "złego" Diabła.
Jednakowoż, Bóg owy nie jest w stanie zanurkować w morskie otchłanie, Diabeł zaś nie potrafi stworzyć lądu. To z ich wspólnej pracy naradza się ląd, to dzięki dziełu ich mocy powstają dwa przeciwstawne żywioły: ogień i woda. Te zaś sprawiają, że na ziemię spada pierwszy deszcz.
Niektórzy twierdzą, że bohaterami mitu nie byli Perun i Weles, lecz Białobóg i Czarnobóg. Białobóg i Czarnobóg jednak mają słabe poświadczenie w źródłach, zwłaszcza ten pierwszy. Dualizm mitologii słowiańskiej niewątpliwie występuje, lecz zdaje się on nie mieć natury dobry–zły ani być tak silny jak w zaratusztriańskiej parze Aryman – Ormuzd.
Weles bowiem wcale nie był traktowany jako "zły bóg". Wprost przeciwnie. Oddawano mu cześć, traktowano jako dawcę obietnic. Zgodnie z Powieścią minionych lat, na Welesa przysięgała cała Ruś, za wyjątkiem wojowników, którzy wzywali imię Peruna.
Przyznam też, iż jestem pod silnym wrażeniem jak i wpływem pracy Aleksandra Gieysztora, który w swym dziele zauważa, iż Perun mógł być czczony pod wieloma imionami. Z uwagi na to, mit, zgodnie z którym to Światowid stworzył świat, nie jest wcale niezgodny z "moją" wizją zdarzeń – Światowid miał być bowiem hipostazą Peruna, ot, jego innym wcieleniem.
Zgodnie z tym nurtem, Czarnobóg mógłby być innym mianem Welesa. Białobóg zaś możliwe, iż powstał później, w kontrze do Czarnoboga i został... wymyślony przez chrześcijańskich kronikarzy. Jednakże nie da się wykluczyć możliwości, iż Peruna znano również pod tym mianem.
Mam jednak nadzieję, że zaprezentowana przeze mnie wersja mitu stworzenia przypadła Wam do gustu. A już niebawem, spodziewajcie się jego kontynuacji!