KUP TERAZ
W tym wpisie, jak zawsze, należy zamieścić pewien komentarz kronikarski. O Marzannie wspomniałem co nieco we wpisie o Jarych Godach, toteż przypomnę tylko krótko, iż Marzanna mogła być zarówno boginią śmierci, jak i rolnictwa, będąc bóstwem chtonicznym jak Weles bądź... mogła wcale nie istnieć. Jednakowoż uznałem, że piękna tradycja topienia Marzanny zasługuje na uwiecznienie w "mojej" mitologii. Stąd też, jako że Marzanna mogła być według niektórych źródeł hipostazą Mokoszy, uczyniłem z niej jej córkę, powiązaną ze zmoczoną, zimną ziemią – wodą jako symbolem Welesa.
Sprawa nieco komplikuje się przy Dziewannie. Jak wskazuje Gieysztor, Jan Długosz przyrównał w swym "polskim Olimpie" Dziewannę do Diany. W mitologii rzymskiej, Diana była boginią łowów, przyrody i płodności, utożsamiana później z grecką Artemidą. Interpretacji imienia "Dziewanna" jest kilka – od słów takich jak dziewka, dziewa, jak również dziwy, dziwoki czy prasłowiańskie dziwizna. Warto tu wspomnieć o analogii do praindoeuropejskiego boga nieba Dyḗus, kojarzonego z rozległym, dziennym niebem i żyznymi deszczami.
Istnieją również interpretacje, jakoby Marzanna i Dziewanna były jedną boginią o dwóch twarzach. Razem stanowiły one hipostazę Mokoszy o dwóch przeciwstawnych aspektach symbolizujących naturę. Rytuał palenia i topienia Marzanny miał symbolizować jej przemianę w Dziewannę. Przejście śmerci w życie w odwiecznym cyklu istnienia. Jest to również piękna interpretacja, która jak najbardziej trafiła mi w gusta.
Mimo to, w "mojej" mitologii zdecydowałem rozdzielić się Marzannę i Dziewannę i uczynić z nich córki Mokoszy. Powodów miałem parę. Po pierwsze, jak już wspomniałem, uznałem, że Marzanna zasługuje na oddzielne miejsce w "moim" panteonie. Po drugie, podoba mi się interpretacja pary Marzanna-Dziewanna z uwagi na ponownie występujący dualizm, będący, zdaje się, częstym motywem w mitologii słowiańskiej. Po trzecie zaś, oddzielenie obu bogiń uwidacznia, jak ważny wkład w życie na ziemi miał tak Perun, jak i Weles.
Oczywiście, przypominam, że jest to jeno moja interpretacja. Nie jest to absolutnie wykładnia ani "dzieło absolutne", dyktujące jak wyglądały wierzenia dawnych Słowian. Jest to hołd wobec naszych korzeni i naszych przodków, w którym wiedza wyniesiona z opracowań naukowych miesza się z moją potrzebą kreatywnej twórczości.
Ledwo co bogini otworzyła oczy, a drzewa wypuściły liście, pędy krzewów rozrosły się po glebie, kwiaty poczęły przybierać swe najpiękniejsze barwy. Mokosz chodziła ponownie po świecie, a życie dookoła niej obfitowało. Mądra bogini widziała jednak, iż tam, gdzie jej braknie, tam istnienie traci z czasem swój blask. Ujrzała, że zarówno rośliny, jak i zwierzęta wszelakie męczą się długim żywotem, nie są bowiem wypełnione boską energią. Toteż zasiadła na swym drewnianym tronie i zamyśliła się. Pojęła wówczas, iż życiu, jako całości, należy dać odpocząć. Pochwyciła więc ziemię, złączyła ją z boską siłą Pierwszego Drzewa i ulepiła z niej istotę na swe podobieństwo.
Miała ona kruczoczarne włosy oraz jasną, niemal białą cerę, smukłe, delikatne ciało. Kiedy spadł deszcz, otworzyła oczy, przywodzące na myśl morskie głębiny. Wówczas Mokosz tchnęła w nią życie swym oddechem, pochwyciła ją za rękę i rzekła:
– Tak jak ja odpocząć musiałam po stworzeniu życia, tak i życie musi odpocząć po pobycie na ziemi. Tym będziesz się zajmować, ma córko. By gleba pozostawała urodzajna, by kwiaty mogły kwitnąć, by zwierzęta mogły rosnąć, świat musi odpocząć.
Tak oto narodziła się Marzanna, zwana również Morą, Marą czy Moreną. Wpierw wędrowała z matką po świecie, ucząc się od niej o wartości życia i szacunku wobec niego. Z czasem podjęła samotną podróż. Tam, gdzie stawała bez Mokoszy, życie zamierało, nikło w oczach. Dziwiło to Peruna i dziwiło to Welesa, żaden jednak nie zaprotestował, ufając mądrości Bogini-Matki. Ta, widząc, iż córa pojęła jej nauki, powróciła do Pierwszego Drzewa. Kiedy Dadźbóg zawiesił słoneczną tarczę w zenicie, pochwyciła jej promienie, złączyła je z boską siłą Pierwszego Drzewa i utkała z nich istotę na swe podobieństwo.
Miała ona kasztanowe włosy oraz rumianą cerę, kształtne biodra oraz promienny uśmiech. Kiedy po deszczu wystąpiło słońce, otworzyła oczy, o barwie zielonej, młodej trawy. Wówczas Mokosz tchnęła w nią życie swym oddechem, pochwyciła ją za rękę i rzekła:
– Tak jak ja zbudziłam się po swym odpoczynku, tak i życie będzie się budzić. Tym będziesz się zajmować, ma córko. By gleba była żyzna, by rośliny puszczały swe pędy, pączkowały i kwitły, by zwierzęta mogły paść się na łąkach, świat musi się zbudzić.
Tak oto narodziła się Dziewanna, zwana również Ziewanną czy Ziewonią. Podobnie jak jej siostra, wędrowała wpierw z matką po świecie, ucząc się wartości życia. Potem zaś udawała się tam, gdzie wpierw stawała Marzanną, a życie dzięki niej rozkwitało. Ponownie było ono piękne i głodne istnienia, jak za pierwszych dni świata. Wówczas Perun i Weles pojęli wielką mądrość Bogini-Matki.
W ten sposób zrodził się cykl życia i śmierci, spoczynku oraz działania. Nad swymi córkami czuwała zaś Mokosz, nieustannie doglądając dzieła stworzenia.
Kiedy Mokosz pogrążyła się w długim śnie, życie na ziemi kwitło, lgnąc do bogini oraz Pierwszego Drzewa. To zadowolone obdarzało wszystko swymi łaskami, chcąc ukazać Mokoszy piękno oraz błogość, kiedy ta się zbudzi. Nawet dwójka pierwszych bogów zaprzestała walk, obserwując z zadowoleniem, jak wszelkie stworzenie rozkwita.
Z czasem jednak boska energia rozpraszała się po całym świecie. Rośliny jak i zwierzęta rosły dalej, lecz z czasem marniały. Traciły swe piękne barwy, witalność, chęć do życia, tym bardziej, im dalej znajdowały się od Mokoszy i Pierwotnego Drzewa. To zasmuciło się wielce, podobnie jak i Perun oraz Weles.
Pierwszy namówił Dadźboga, by oświetlił ziemię intensywniej swym blaskiem, szybko jednak nakazał mu przestać kiedy ujrzał, jak gleba staje się sucha, niezdolna do utrzymania bujnej roślinności. Weles zaś posłał swe wody, by naprawić poczynione szkody, a widząc, iż niesie ona życie, podjął decyzję, by wspomóc i resztę świata. Zaraz jednak zaniechał, kiedy zwierzęta lądowe musiały uciekać przed zesłaną powodzią, drzewa zaś łamią się pod naporem wodnego żywiołu.
Niechętnie Perun oraz Weles złączyli wówczas siły po raz pierwszy od dawien dawna, równoważąc nawzajem swój wpływ na świat. Nie zdołali jednak poprawić sytuacji marniejącego w oczach życia.
Wówczas zbudziła się Mokosz.
Mokosz pogrążyła się w długim śnie, kiedy skończyła swe dzieło stworzenia wraz z Perunem oraz Welesem. Pierwsze życie jednak nie przypominało tego, jak znamy je obecnie. Cóż uczyniła Mokosz, kiedy ujrzała, jak marnieje? Jak powstał cykl życia i śmierci? Rozsiądź się wygodnie i dowiedz się już teraz, droga czytelniczko, drogi czytelniku.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.