KUP TERAZ
Strzybóg, Strzybog, Stribog – bóstwo o paru imionach i wielu interpretacjach.
Jak wskazał Bruckner, Stribog łączy człon strib-, od ukraińskiego strybaty, tzn. skakać i –og, na wzór Swaroga. Oznaczałoby to więc mniej więcej "bóg, który skacze". Do takiej etymologi wrócił Michał Łuczyński, który zwrócił również uwagę na takie słowa jak rosyjskie strybyj, tzn. bystry, prędki. Formę prasłowiańską zrekonstruował jako strybati, a znaczenie tej grupy wyrazów w znaczeniu "skakać" wykształciło się późno. Pierwotnie miało bowiem znaczyć "poruszać się z dużą prędkością" bądź "pływać". W dużym skrócie ujmując, wskazywałoby to na Strzyboga jako bóstwo powiązane z wodą, być może wartko płynącą, o silnym nurcie jak rzeki czy górskie potoki.
Jak jednak widzicie, moja interpretacja jest całkowicie inna. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Gieysztor przedstawił w swym dziele Mitologia Słowian etymologię wg. Romana Jakobsona, który stwierdził, iż stri- pochodzić może od indoeuropejskiego ster-, co znaczyłoby "rozpościerać", "rozdawać", "rozszerzać" czy "siać". Byłby to więc – pisał Gieysztor – bóg-rozdawca, podobnie jak i w pewnych interpretacjach Dadźbóg. Powiązał go też z irańskim bogiem wiatru Vāyu, przedstawiając go jako boga, który bogactwa rozdawał, podczas gdy Dadźbóg je posiadał. Jak jednak wskazał, w Słowie o wyprawie Igora wiatry nazwane są "Stribożymi wnukami".
"Być gromowi wielkiemu, iść deszczowi strzałami od Donu […] o ziemio ruska, jużeś zaszła za góry; oto wiatry, Striboży wnuki, wieją od morza strzałami na chrobre pułki Igorowe, ziemia tętni, rzeki mętnie cieką, prochy pola przykryły, łopocą chorągwie".
Jak podsumował Gieysztor:
"Konkluzja wywodu o Stribogu jest niełatwa do wyprowadzenia. Bóstwo to na pewno samodzielne, nie tylko ruskie, najprawdopodobniej personifikacja siły tkwiącej w wietrze jako pomocniku bogów większych, ma nawiązania indoeuropejskie i może należeć do starszego pokładu protosłowiańskiej adaptacji panteonu ogólnoindoeuropejskiego z wpływami jego redakcji irańskiej".
Jak wiesz, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, praca Gieysztora przemawia do mnie najbardziej, toteż i za jego tropem poszedłem. Strzybóg w mojej interpretacji to bóg łączący w sobie cechy Dziewanny, rozsiewa bowiem życie, jak i Dadźboga, wędruje bowiem po świecie, lecz jego ojcem pozostaje Perun, jako ten, dzięki mocy którego powstają deszcze (tj. dzięki walkom "jego" żmijów ze smokami Welesa) oraz jest dawcą pierwotnej, życiodajnej energii. Pan Przysiąg i Podziemi pozostał zaś władny jeśli chodzi o wody wszelakie. Toteż Strzybóg rozsiewa życie jako władca wiatrów, pomagając mu rozprzestrzeniać się po całym świecie.
Nadmienię przy tym, że w Mitologii Słowiańskiej Jakuba Bobrowskiego i Mateusza Wrony Strzybóg jest synem Peruna i Mokoszy. Jednak jak już wspomniałem, ich wersja mitu, w mojej ocenie, zbytnio uprzedmiatawia Mokoszę i sprowadza ją do bardzo biernej postaci. W mojej opinii, para Perun-Dziewanna, jako boska para wspólnie dająca energię i życie, jest pełniejsza i nie sprowadza bogini-matki do roli przedmiotowej.
Oczywiście, jak zawsze, jest to moja autorska interpretacja. Nie mam monopolu na objawioną wiedzę w kontekście mitologii słowiańskiej. Żywię jednak nadzieję, że moja twórczość przyczyni się do rozpowszechnienia wiedzy o naszej rodzimej wierze, kulturze i zwyczajach, a kto wie, być może zainspiruje również Was, drogie Czytelniczki, drodzy Czytelnicy, do pięknej twórczości artystycznej.
Sława!
Przyszedł pewnego dnia młody bóg do Swaroga. Skłonił się przed boskim kowalem, wobec którego odczuwał wielki szacunek i przemówił:
– Swarogu, czy uczynisz mi ten zaszczyt i sprawisz, bym mógł podróżować po nieboskłonie jak twój syn, Dadźbóg?
Kowal przystał na prośbę ochoczo. Wykuł młodzieńcowi zbroję lżejszą niźli powietrze, by mógł unosić się swobodnie po przestworzach niebieskich. Ten skłonił się nisko z dziękczynieniem i udał się z Dadźbogiem na wędrówkę po długim okresie absencji. Ten zdziwiony, lecz szczęśliwy, przywitał przyjaciela i razem udali się w podróż. Tym razem jednakowoż, inną niż jakakolwiek wcześniej.
Oto bowiem ujrzał Dziewannę, która udała się na przechadzkę. Rozmawiała ze zwierzyną wszelaką, śpiewała z ptactwem, tańczyła z owadami oraz kwiatami. Kiedy ujrzała białego ogiera, skłoniła się przed nim w geście powitania, na co ten odpowiedział tym samym i zaraz poczęli żywo ze sobą rozprawiać. Perun nie rozumiał nic z ich mowy i zdecydował się wyjść ze swego ukrycia. Nim jednak zdołał to uczynić, bogini zaśmiała się słodko niczym skowronek, po czym zawołała:
– Wyjdźże, Perunie! Sama obecność białego rumaka zdradza, iż jesteś w okolicy.
Wyszedł więc Gromowładny i skłonił przed boginią. Ta ujęła go za rękę, a następnie udali się razem w wędrówkę. Perun opowiadał córce Mokoszy o tym, jak powstał świat, firmament niebieski, słońce, jak poznał jej matkę oraz czymże takim zajmuje swe dnie. Ta zaś słuchała go z fascynacją, by samej rozprawiać o cudach przyrody, od najdrobniejszych kwiatków po potężne dęby, od malutkich mrówek po groźne niedźwiedzie.
Tak oto, od słowa do słowa, dwójka bóstw zbliżała się do siebie nawzajem. Aż pewnego dnia spojrzeli po sobie z gorącymi uczuciami wypisanymi we wzroku. Tego południa złączyli się ze sobą. Wtedy to rozpadał się deszcz, jak i błysnęło słońce. Wówczas to powstała tęcza, kiedy to spłodzony został potomek Peruna i Dziewanny. Drugi raz błysnęła na niebiosach, kiedy młody bóg, w obecności samej Mokoszy, narodził się z łona bogini wiosny.
Młody bóg okazał się być nad wyraz żywą istotą. Rósł szybko, był ciekawski i wesoły. Łatwo jednak było wprawić go w stan irytacji, kiedy nie było się w stanie udzielić mu odpowiedzi. Dwójka rodziców doglądała go czule, acz wiedzieli, iż ich towarzystwo nie może być jedynym, jakiego ten zazna. Toteż póki młodzieniec rósł, Dziewanna zabierała go do babki, Mokoszy, oraz swej siostry Marzanny. Wszystkie trzy zajmowały się nim czule, chociaż młodzieniec w głębi serca zawsze obawiał się nieco swej ciotki.
Kiedy bóg ukończył siódme urodziny, Perun zdecydował, że jest dość duży, by udać się z nim na wędrówkę. Toteż wspięli się wspólnie po Drzewie Życia, skąd syn Gromowładnego ujrzał całą ziemię, jak i Dadźboga. Następnie zaś ojciec zabrał go do niebiańskiej kuźni, gdzie Swaróg przyjrzał się mu uważnie. Potężny kowal wzbudził z początku trwogę w sercu młodzieńca, kiedy zbliżył się do niego i jeno ojcowska ręka sprawiła, iż nie uciekł w popłochu. Swaróg jednak poklepał go przyjacielsko po ramieniu, po czym odgarnął mu włosy z oblicza. Przyglądał mu się przez chwilę, widząc zaś siłę w młodzieńcu, przemówił w ten sposób:
– Prawdziwie, jesteś synem Perunowym. Ściąć ci należy te włosy, byś przypominał bardziej swego ojca.
Zaśmiał się na to Gromowładny, jak i jego syn, oboje bowiem wiedzieli, że włosów młodzieńca ściąć się nie da. Rosły długie i mocne, o głębokiej, kasztanowej barwie jak jego matki, a żaden metal nie był w stanie ich przeciąć. Jakże wielkie było ich zdziwienie, kiedy Swaróg, nakazawszy wprzódy młodzieńcowi usiąść, świeżo co wykutymi nożycami ściął bez trudu niesforną grzywą. Widząc skołowane miny ojca i syna, zaśmiał się, a następnie rzekł:
– Perunie! Oddaj mi swego syna pod opiekę. Niechaj pozna inny świat!
Przystał Gromowładny na tę prośbę, a i sam młodzieniec uradował się tą propozycją. Przebywał z boskim kowalem, a im był starszy, tym częściej udawał się na wędrówki z Dadźbogiem. Zwiedzali świat, razem nosząc słoneczne promienie po całej ziemi. Dostrzegł jednak syn Perunowy, iż chociaż słońce dociera niemal wszędzie, tak im dalej od Drzewa Życia, tym trudniej życiu rozkwitnąć.
Zadumał się wielce, jakże ten stan rzeczy zmienić. Perun, Dadźbóg jak i Dziewanna martwili się tym, jak rezolutny młodzieniec sposępniał. Jeden jednak Swaróg, który sam lubił milczeć, rozumiał młodzieńca. I czekał cierpliwie, aż ten sam przemówi.
Oto bowiem młody bóg pędził po niebiosach, niosąc w dłoniach nasiona roślin i rozsiewał po całej ziemi. Pomagał ptakom w dalekich wędrówkach, unosząc je wysoko w stronę słonecznej tarczy. Pracował długo i wytrwale, raz wyprzedzając swego towarzysza, a raz zostając w tyle.
Cieszyli się z tego Perun i Dziewanna, Dadźbóg jak i Marzanna. Mądra Mokosz zaś ujęła poroże białego jelenia, które legendarny zwierz zostawił przy Drzewie Życia. Tchnęła w nie swój oddech i wyśpiewała z niego róg, po czym podała swemu wnukowi. Uradowany syn Perunowy zadął w niego, a wiatr dookoła rozbujał się w szaleńczym pędzie. Wszyscy spoglądali z zachwytem na młodego boga, który uniósł się ponownie ku niebiosom. Tam już czekał na niego Swaróg, który poklepał go po ramieniu z dumnym uśmiechem.
– Nadaję ci przeto imię Strzybóg, od starego słowa ster, co znaczy rozpościerać i rozdawać – oznajmił boski kowal, po czym dodał:
– Będziesz bowiem rozpościerać życie na świecie, rozdając deszcze oraz nasiona roślin po całej ziemi.
Tak oto syn Peruna i Dziewanny stał się władcą wiatru, który rozdawał bogactwa obojga swych rodziców. Podróżował wraz z Dadźbogiem bądź samotnie, po wsze czasy wdzięczny Swarogowi.
Perun często zstępował na ziemię ze swego królestwa, by doglądać żywota. Dosiadał wówczas białego ogiera, podarowanego mu przez Mokoszę, przytaczał do boku młot, w dłoni zaś dzierżył włócznię, którą wykuł Swaróg. Zrzekał się na krótką chwilę swej boskości, by rozkoszować się przyjemnością prostego życia. Przemierzał świat nie jako Gromowładny, lecz jako jeździec na swym wiernym rumaku. Sypiał na leśnym igliwiu, spożywał dzikie owoce, polował wraz z wilkami i niedźwiedziami na szlachetne jelenie.
Pewnego dnia, kiedy Dadźbóg zawiesił wysoko słoneczną tarczę na nieboskłonie, Perun udał się nad strumień, by zażyć kąpieli. Kiedy rozkoszował się z zimną wodą, usłyszał w pewnym momencie ruch. Przekonany, iż zbliża się jakiś drapieżnik, by go napaść w chwili nieuwagi, sięgnął po leżącą na brzegu włócznię. Jakże wielkie było jednak jego zdziwienie, kiedy wierny rumak, miast przyszykować się do boju, zarżał radośnie i pobiegł w stronę zarośli. Zarośli, które jak dostrzegł bóg, z każdym uderzeniem serca stawały się coraz zieleńsze, gęstsze i pokryte wielobarwnym kwieciem.
Zaciekawiony Perun poszedł w ślad za ogierem, mając się jednak cały czas na baczności. Mimo faktu, iż otoczyły go śpiew skowronków oraz słodka woń owoców, był skupiony i gotowy do walki. Do czasu, aż nie dotarł na polanę, gdzie zamarł z otwartymi ustami.
Wiesz już, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, jak powstało życie, jego nieskończony cykl narodzin oraz odradzania. Wiesz, kim są Marzanna oraz Dziewanna. Czas, byś poznał imię Strzyboga. Bądź jednak ostrożny! Chociaż nie jest to bóstwo złowrogie, tak łatwo je rozgniewać, toteż nie wzywaj jego imienia nadaremno!
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.